O szczęściu słów kilka ( Czyli - czy można gonić królika i czy da się go złapać?)




" Jeżeli mamy powód do szczęścia, szczęście z niego wynika,w sposób jak gdyby automatyczny i spontaniczny. Dlatego człowiek, mając powody, aby być szczęśliwym, nie musi dążyć do szczęścia ani się o nie troszczyć. Co więcej, człowiek nie jest w stanie osiągnąć szczęścia. W takim samym stopniu, w jakim szczęście staje się celem naszej motywacji, staje się ono zarazem przedmiotem naszej koncentracji. Postępując w ten sposób, tracimy jednak z oczu powód do szczęścia, w związku z czym szczęście nam się wynika"
  Viktor Frankl Wola Sesnu

To,że uwielbiam Frankla to jest oczywiste. Ciągle wracam do jego książek i ciągle odkrywam, coś na nowo. Tym razem padło na SZCZĘŚCIE.

Przez bardzo długi czas,szczęście postrzegałam, jako coś, co trzeba osiągnąć, coś na co trzeba zasłużyć. Wyobrażałam sobie je jako białego królika, którego chcę dogonić, a ono mi się wymyka, ewentualnie daje się złapać na chwilę ale zawsze jest w jakiś sposób nieoswojone. Jednak przekonuje mnie powyższy cytat, że to nie o szczęście mamy się troszczyć ale o celi, bo to on ( jak ilustruje załączony schemat) jest powodem szczęścia. Gdy człowiek nadmiernie stara się, by to szczęście osiągnąć, to mija się z celem, a co za tym idzie mija się z tym, co jest przyczyną jego szczęścia. W ten sposób koło się zamyka. 

Z własnego doświadczenia wiem,że wcale nie tak łatwo znaleźć cel swojego życia a tym bardziej mieć wytrwałość do jego realizacji. Nie udałoby mi się to, gdybym nie odkryła w sobie woli sensu. Wymagało to odwagi, by przestać się zmuszać, do działań, w których nie widziałam, ani celu, ani sensu, ale też docenić zasoby jakie mam, a które mogą mi pomóc na drodze, którą wybrałam.  Podsumowując cel znalazłam weryfikując swoje dotychczasowe życie i dotychczasowe działania. Wcześniej, im bardziej chciałam być szczęśliwa, tym bardziej blokowałam w sobie smutek, złość i tym bardziej to szczęście mi uciekało z przed nosa.   

Teraz, czuję ulgę i spokój, bo idę drogą, którą wybrałam. Chcę być terapeutą. Studiuję, pracuję, by osiągnąć ten cel, nieustannie pracuje nad sobą, ale nie próbuję być na siłę szczęśliwa. Pozwalam sobie płakać, złościć się.Pozwalam sobie, na wszystko co ludzkie, na moją kruchość, słabość niedoskonałość, na to,że potrzebuję czasem smutku, by się o siebie zatroszczyć. Jest mi z tym dobrze, bo w końcu nie muszę się starać i zasługiwać na cokolwiek i niezależnie od wszystkiego próbować czuć swoją wartość.

Dzięki temu, łatwiej mi jest być z innymi, mam w sobie więcej empatii i zrozumienia. 

Szczęście po prostu jest...czy to nie cudowna wiadomość ?








Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Miłość- posiadanie siebie w dawaniu siebie.

Piękni ludzie nie biorą się znikąd

Mury Jerycha