Wystarczy byś był

W sklepach słychać kolędy i inne „Last Christmasy”. Światełka biją po oczach, a w domach i na placach choinki kłaniają się w pas. Zazwyczaj to wszystko kojarzy się z przedświątecznym zamieszaniem. Zwykle albo uciekałam od tego zgiełku albo dawałam się w niego wciągnąć, ale tym razem zapragnęłam przystanąć przy tym wszystkim ( i dosłownie i mentalnie ) i odkryłam, że moje miejsce wcale nie jest w tych skrajnościach. 

Z takim dziecięcym zachwytem pomyślałam, jaki  to niezwykły paradoks,że właśnie w środku zimy, świętujemy Narodziny. Dla jednych rodzi się Bóg, dla innych po prostu dziecko, ale każdego to w jakiś sposób porusza. 

Zdumiewające jest w tym wszystkim to, że w środku grudnia, gdy nawet natura jest uśpiona, a ludzie usztywnieni w zimowych kurtkach, zasłonięci szalikami, zima nabiera blasku i ciepła. Myślę, że podobnie może być w sercach wielu z nas. Z jednej strony, gdy zbliża się koniec roku, rozmyślamy o tym, co się wydarzyło, podsumowujemy dni, które minęły, opłakujemy to co trudne, tęsknimy za tymi, których fizycznie lub emocjonalnie z nami nie ma, a z drugiej strony, to wszystko otacza aura nadziei, jakiegoś nowego początku. To nam pomaga rozwijać się i starać się stawiać kolejne kroki. 


Niedługo przyjdzie czas noworocznych postanowień, rozmyślań czy najpierw schudnąć, czy może rzucić palenie, a może pojechać gdzieś w podróż, zacząć uprawiać jakiś sport. Mam wrażenie, że jest to ważna potrzeba i warto się w nią wsłuchać, ale nie koniecznie trzeba ją realizować poprzez sztywne reguły i zobowiązania, których nie będę w stanie spełnić.

 Moim zwyczajem i na tą kwestię, spróbowałam spojrzeć z innej strony. Czy samo spełnienie postanowień może uczynić mnie szczęśliwą, czy jednak chodzi o coś więcej? Zdałam sobie sprawę, że zewnętrzne sukcesy mogą dawać radość przez chwilę ale szczęście przecież nie jest tylko wtedy, gdy się uśmiechamy, gdy spełniamy oczekiwania swoje i innych. Co w takim razie sprawia, że staje się ono nie tyle emocją, która przemija ale stylem życia, który buduję?

Dla mnie tym najważniejszym ogniwem jest uważność, prawdziwa obecność w tym kim jestem, w tym, co przeżywam, nawet, gdy jest to dla mnie bardzo trudne, gdy się boję i wstydzę. Brzmi to banalnie ale wcale nie jest tak łatwo znieść napięcia z tym związane. Nie mniej jednak, to właśnie mnie wyzwala i daje nadzieję. Pośród długich zimowych wieczorów przebija się jak blask świątecznych iluminacji.  

Uważność to danie uwagi i empatii tym obszarom w Tobie, które może wciąż odrzucasz. To jest zobaczenie i dotknięcie, ukochanie Twoich zasobów ale też i ran. Wyobraź sobie,że możesz w końcu przestać się karać, walczyć i wściekać na to, co Ci nie wychodzi, co niesie rozczarowanie. Uważność to wiara w to, że możesz wiele dać światu samą obecnością. Czując i doświadczając, dajesz też innym przestrzeń, by mogli być na prawdę. 

To jest moje życzenie i cel nie tylko na te święta, na kolejny rok ale też na każdy dzień, do końca życia. To jest moje szczęście, którego nie zabierze pierwsze lepsze zwątpienie i nie przykryje żaden smutek.

Dla mnie szczęście, wynikające z uważności i Dobra Nowina Narodzenia jest w tym, że niezależnie od tego, co się stanie, zawsze mogę zacząć od nowa, a moja słabość może być moją siłą. 

Dobrych, spokojnych i pełnych uważności Świąt Kochani!!!!!





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Miłość- posiadanie siebie w dawaniu siebie.

Piękni ludzie nie biorą się znikąd

Mury Jerycha